sobota, 7 marca 2015

Nowe rozdziały.




 
Rozdział XXVI - Wyprawa na pustynie
Już od ponad kwadransa biegała skomplikowanymi korytarzami, a jedyne co spotykała na swojej drodze to starożytne hieroglify, pająki, pajęczyny, skarabeusze, skorpiony, nierówności, o które to ciągle się potykała.
- I jak ja mam niby ich odnaleźć w tym przeklętym labiryncie? – zbulwersowała się dziewczyna. Przystanęła na chwilę i postanowiła przyjrzeć się starożytnym malowidłom. Na każdej ścianie malowała się inna historia. Zauważyła też malunki przedstawiające smoki i ludzi walczących z nimi. Widziała też takie, na których człowiek przytula się do smoka. Od razu w jej głowie pojawił się obraz wszystkich Smoczych Zabójców, tulących się do smoczych rodziców. Uśmiechnęła się pod nosem na to wyobrażenie.
- „Ciekawe jak to jest mieć rodzica jako smoka?”


 Rozdział VII - Poczucie winy 
 " Zaraz pod tytułem artykułu widniało zdjęcie płonącego miasta zrobione z oddali. Nawet nie chciał wczytywać się w treść.
— To już raczej nie ma z tobą wiele wspólnego — skwitował po chwili, oddając gazetę kobiecie.
— Żyłam tam, więc ma to ze mną wiele wspólnego — odparła ostro. — Mam być obojętna na taką tragedię?!
Mężczyzna wziął siekierę z powrotem do ręki.
— Nie, ale nie powinnaś się zadręczać. I tak byś nic nie zrobiła.
— Może… ale… ale! — wyrzuciła z siebie sfrustrowana. Nie mogąc znaleźć żadnych argumentów na poparcie swego gniewu, w końcu zrezygnowana usiadła na trawie, rzucając gazetę w bok. Schowała twarz w dłoniach, a długie pasma, czerwonych włosów opadły bezwiednie do przodu.
— Dwa lata temu też nic nie mogłam zrobić… — wyszeptała w końcu, odejmując dłonie od twarzy. — Byłam bezradna wobec smoka, czy śmierci, która zabierała wszystkich po kolei. Jak zobaczyłam ten nagłówek, wszystko nagle wróciło…"



Rozdział V
— Erza, wstań!
Jęknęła z bólu; czoło i skroń pulsowały intensywnie, jakby w czaszkę wbijano masy rozżarzonych igieł, które docierały do wszystkich nerwów, samego mózgu.
Bezdech opanował jej krtań, a nozdrza zapłonęły ogniem, mimo że nie nawdychała się żadnych chemikaliów — powietrze niosło okropny odór śmierci, powoli opanowujący jej bezradne płuca.
Chciała krzyknąć. Nie pragnęła niczego innego niż wydarcie się wniebogłosy, z tępą nadzieją, iż ktoś usłyszy jej pełen bezsilności ryk, ratując od złego.
W tej chwili miała gdzieś to, że jej zbroja powoli pękała, przez powstałe na niej głębokie rysy, bowiem liczyło się tylko jedno — przetrwanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o kulturalne wyrażanie się pod notkami. Nie chcę żadnego chamstwa ani kłótni. Nie toleruję także spamu pod notkami. Jeśli masz blog związany z M&A Fairy Tail, to zapraszam do poczytania regulaminu i do zakładki "zgłoszenia".
Pozdrawiam!

w y s z u k a j

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów