Rozdział X - Nieznany
Usłyszała, że jej telefon wibruje. Wyjęła go i przeczytała chwilę temu otrzymaną wiadomość:
Od: Nieznany
Odwróć się...
Wystraszyła się. Bała się odwrócić, ale na myśl przyszła jej Levy, dla której jest wzorem. Zmarszczyła brwi, po czym szybko spojrzała do tyłu. Zamarła przez to, co zobaczyła...
Rozdział IX - Początek wojny, prowokacja i prawdziwa wściekłość płomieni.
Dragoneel zawiesił wzrok na swojej blondwłosej przyjaciółce, która stała tuż obok niego. Wyglądała, jak siedem nieszczęść — potargane włosy, zaczerwienione od płaczu oczy i policzki, mina wyrażająca tylko ogromny smutek i poczucie winy. Smoczy Zabójca doskonale wiedział, że nie może jej zostawić w takim stanie i iść się bić. Potrzebowała wsparcia. Objął ją ramieniem i zetknął swój lewy policzek z jej prawym, próbując podnieść ją na duchu. Uśmiechnęła się do niego, lecz nie był to jeden z tych wymuszonych uniesień kącików ust, które posyłała każdemu przez cały dzień, żeby zapewnić, że wszystko jest w porządku. Ten uśmiech był szczery, przeznaczony tylko dla niego.
Rozdział III - Powrót do przeszłości
– Dzień dobry, pan Gajeel Redfox? – spytał swoim głębokim głosem.
– Tch. I pewnie laski na niego lecą – dopowiedział w myślach.
– Em, przepraszam... – odparł zakłopotany czarnowłosy.
– Nie nadajesz się – skwitował Gajeel, otwierając drzwi auta. Ciemnooki nie wiedział, co powiedzieć. – Wiesz ty w ogóle, co będziemy robić... – spojrzał w akta, które trzymał w ręku. – ...Gray?
– ... czyli jednak się nadaję? - rozpromienił się. – Ej, w ogóle, skąd wiesz, jak mam na imię?
– Jestem jebaną wróżką. Wsiadaj – władował się za kierownicę auta i trzasnął drzwiami.
Rozdział XXVI - Gniew pustyni
- On nie był sobą – przerwała mi, odwracając wzrok. – Coś go opętało, widziałam. Budowaliśmy System R, to znaczy Wieżę Niebios. On… Jellal wcześniej był normalny. Byliśmy przyjaciółmi, a po tym, jak go zabrali, wcale nie był sobą – opowiadała chaotycznie, ściągając brwi, jakby nie pamiętała wypadków sprzed kilku lat. Pomiędzy kolejnymi zdaniami były długie przerwy. Wydawało mi się, że Erza wyparła wiele szczegółów, że zmusiłam ją do wyciągnięcia ich na światło dzienne. Instynktownie wyciągnęłam do niej rękę, nie cofnęła się i oddała uścisk dłoni. Widziałam, że rozumiała, co chciałam jej przekazać. Po kilku minutach znów zaczęła, tym razem spokojniej.
- Próbował mnie uwolnić, ale strażnicy go złapali i zamknęli w celi. Wiem, co się tam działo, bo straciłam oko po nieudanej próbie ucieczki. Podczas buntu nagle się zjawił i zabił wszystkich strażników. Wszystkich – powiedziała twardo i rysy jej twarzy wygładziły się. – Nie wiem, co to było, ale Mirajane opisywała mi raz opętanie. To tak właśnie wyglądało. I oni wszyscy tam zostali. Żeby zbudować wieżę.
Rozdział XLIV - Testament
- Nie od razu Rzym zbudowano! - stwierdziła, nie bacząc na kilku, spoglądających w jej stronę przechodniów. Pokrzepiająco zacisnęła dłoń w pięść i wysoko unosząc podbródek, zderzyła się z czymś, co niespodziewanie wyrosło tuż przed jej nosem.
- Cóż za pozytywne nastawienie, panno Heartfilio!
Już chciała przeprosić przechodnia, na którego wpadła, lecz zamarła w bezruchu, słysząc znajomy głos. Powoli uniosła głowę i aż otworzyła szerzej oczy na widok mężczyzny, zdejmującego przed nią kapelusz.
Rozdział XLIX - To co szybko przemija
- To kiedy zamierzacie nas odwiedzić w Magnolii? – zapytał Natsu, biorąc kolejny kęs jajka.
- Jeszcze nie wiemy. Możliwe, że najpóźniej za dwa tygodnie to zależy jak wyrobimy się z zabezpieczeniem doliny. Nie chcemy by coś się tu stało podczas naszej nieobecności – wyjaśniła białowłosa.
- My też nie chcemy od razu ruszać w bój. Najpierw musimy ustalić plan ataku, sprowadzić resztę smoczych zabójców, a potem z nimi to przedyskutować – rzekła poważnie Lucy. – To nie jest pierwsza lepsza bijatyka w parku, gdyż tu na szali stawiamy życia swoje, a także wielu ludzi. Nie możemy ot tak bez przygotowania pójść się bić, mając nadzieję, że wygramy.
Nastała cisza. Cała trójka wzięła sobie do serca to co powiedziała dziewczyna. Wiedzieli, że poprzeczka stoi wysoko, ale bez względu na wszystko nie mogą się poddać. Gdyby Zeref wygrał to oznaczałoby koniec ludzkości. Koniec wszystkiego na co tak ciężko pracowali. Koniec wszystkiego co tak mocno kochali. Koniec świata.
Rozdział I - ???
Widziałam ludzi, prawdziwych ludzi! Z krwi i kości! I było ich mnóstwo! Każdy wyglądał inaczej i inaczej się zachowywał. W dodatku te budowle, które się różniły prawie jak tamte osoby. Wielkość, kształty, kolory wyglądało to niesamowicie! Bez zastanowienia zaczęłam biec rozglądając się we wszystkie strony. Tyle nowych rzeczy, o których nie miałam pojęcia, że istnieją. Nim zauważyłam, znajdowałam się po za miastem. Przede mną rozciągała się soczyście zielona trawa, która w oddali zdawała się stykać z niebem. Gdzie, nie gdzie zauważyć można było nieduże drzewa. usiadłam na klęcząco. Nagle poczułam powiew wiatru na mej skórze. Moje włosy tańczyły zgodnie z rytmem jaki narzucał. Już zapomniałam jakie to było wspaniałe uczucie. Opadłam na kolana i spojrzałam w niebo, były tam ptaki. Leciały przed siebie po błękitnym nieboskłonie, wydawały się takie wolne... Wolność. Skoro wyszłam z więzienia, to oznacza, że ja również jestem wolna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o kulturalne wyrażanie się pod notkami. Nie chcę żadnego chamstwa ani kłótni. Nie toleruję także spamu pod notkami. Jeśli masz blog związany z M&A Fairy Tail, to zapraszam do poczytania regulaminu i do zakładki "zgłoszenia".
Pozdrawiam!