Rozdział XXII - Pieśń śmierci
Stojąc w miejscu przez jakiś czas, nagle usłyszała dźwięk gotującego się czajnika. Natychmiast oprzytomniała i pognała w kierunku wody, wyłączając ją z gazu. Zaglądając, czy przypadkiem ten proceder nie obudził Natsu, wychyliła się. Jednak gdy odpowiedziała jej cisza, odetchnęła z ulgą i osunęła się na krzesło. Jeszcze raz przeczytała tytuł zapisany na środku koperty. „Do Lucy Heartfilii od Layli Heartfilii”. Prychnęła i rzuciła przedmiot na blat. Oparła się łokciami o stół i odgarnęła rękoma włosy do tyłu. Wypuściła z płuc głośno powietrze i ponownie zawiesiła wzrok na papierze.
Rozdział XV "Jej poczucie sprawiedliwości, ich reguły gry"
— Więc się opanuj —rzucił z niesmakiem Zeref. —Nam nie wypada poddawać się ludzkiej słabości, jaką są emocje, choćby nie wiem, jak świat nas skrzywdził. Jesteśmy ponad to, Acneyu.
W ustach dziesięciolatka słowa wypowiedziane tak dziecięcym głosem stanowiły swoisty paradoks. Paradoks, na który pewnie poleciałaby większość zachwyconych Zerefem kobiet. Paradoks, do którego Demony były przyzwyczajone. I paradoks, którego właśnie w tej chwili, on, Acney, miał serdecznie dość. Chwycił dzieciaka ze zbyt wybujałym ego za postrzępiony kołnierz granatowego munduru, uniósł tak, że urocza twarzyczka znajdowała się na poziomie rozwścieczonych oczu nastolatka i warknął:
— Nam nie wypada? Jesteśmy ponad to?! Chyba cię już do końca popieprzyło, gówniarzu! Nie próbuj wmawiać sobie i mnie przy okazji, że magów nie rusza śmierć towarzysza! To była Ara! Ara, do której łóżka bez pozwolenia się wpierdalałeś. Ara, która zawsze przekładała swoje dobro nad nasze. I ty śmiesz mówić, że nam nie wypada opłakiwać jej straty? Ty…
Zeref był zbyt wstrząśnięty, by w pierwszym odruchu cokolwiek zrobić. Patrzył na przyjaciela z rozdziawioną buzią i oczami ogromnymi jak spodki. Nie spodziewał się takiego napadu agresji po Acneyu, którego zmuszenie do działania było nieraz trudniejsze niż zadowolenie Yves albo poirytowanie Aranei tak, że wazony latały po ścianach.
Rozdział II
W pokoju rozległy się radosne gwizdy i wiwaty dziewcząt. Lucy zainteresowana odepchnęła się od lodówki i ruszyła w stronę drzwi.
— Kazał oddać je tej blondyneczce — oznajmiła Cana w chwili, kiedy owa wspomniana blondyneczka otwierała drzwi.
To, co ukazało się jej oczom, sprawiło, że aż krzyknęła, zwracając na siebie uwagę trzech przebywających w pokoju dziewcząt. Cana stała na środku pokoju w piżamie z rozczochranymi włosami, kręcąc na palcu jej czerwonymi, koronkowymi majtkami.
W ciszy, która zapanowała, rozległ się wesoły rechot Cany.
— Coś mi się wydaje, Lucy, że doskonale się dogadasz ze swoją nową rodzinką. Z niektórymi aż za dobrze...
Rozdział XII - Błąd za błędem
Fragment : Kiedy znalazła się w damskiej łazience, od razu rzuciła się do wolnej kabiny, niedbale zamykając za sobą białe drzwi. Klapa od ubikacji była uniesiona; Milkovich padła na kolana i pochyliła się nad muszlą. Zawartość żołądka wyleciała z jej ust niemal od razu.
Krople potu pojawiły się na bladej twarzy, a dreszcze wstrząsnęły jej drobnym ciałem. Żeby się utrzymać, chwyciła się brzegu muszli jedną dłonią, a drugą podparła się o zielone kafelki. Zwymiotowała raz jeszcze, opróżniając do cna swój żołądek z dzisiejszego śniadania i lunchu.
– Nienawidzę tego – wycharczała i splunęła do odpływu. Chwyciła za spłuczkę i pociągnęła za nią.
Poczuła kolejny skurcz; stęknęła głośno i oparła się bokiem ciała o ściankę kabiny. Oddychała ciężko, czekała aż oddech się wyreguluje. Czuła, że wróci na lekcje kilka minut przed dzwonkiem.
To był dopiero początek ciąży, a już była tym wszystkim zmęczona. Mdłości, bóle, pytania jak się czuje...Wkurwiało ją to. Nagle wszyscy obchodzili się z nią jak z jajkiem. Powinna być zadowolona, a odczuwała tylko ciągłe rozdrażnienie.
Rozdział VIII - "Druga tragedia"
- Dzień dobry! – urządził Happy pobudkę.
Natsu otwierając oczy leniwie zwlekł się z łóżka i poczłapał do łazienki, tak zrobiły rano wszyscy uczniowie tej „chorej” szkoły. Niby spokojny poranek przerwał Happy mający dla nich niecodzienny komunikat:
- Gdy tak smacznie sobie spaliście komuś z waszej klasy chyba się coś przytrafiło. – obwieścił.
Wszyscy, którzy usłyszeli komunikat jak najszybciej spotkali się w stołówce.
- Co się stało? – zapytał Dragneel.
- Prawdopodobnie znowu do tego doszło. – stwierdziła Natsuki.
- Niemożliwe, przecież to tylko żenujące wspomnienia. – powiedziała Levy mimo iż wiedziała, że to one mogą być powodem kolejnej tragedii.
- Ciekawe, co? Pewnie są osoby, które myślą inaczej.
Rozdział XIII- Krew
4. Przejechałam palcem po pokrytym krwią ostrzu miecza. Uśmiechnęłam się, widząc leżących przede mną nieprzytomnych ludzi. Z boku dobiegały mnie krzyki rannych i przerażonych przeciwników... To pewnie reszta próbowała się ich pozbyć, aby dostać się głębiej do wieży.
Próbowali mnie powstrzymać... Mnie...! Ci mali, bezużyteczni magowie... Jakby to było możliwe...! Ruszyłam dalej, nie czekając aż drużyna skończy. Normalnym tempem szłam, torując sobie drogę przez korytarze. Jakby im było mało... Rozłożyłam skrzydła, czarne, pasujące do Zbroi Śmierci, którą miałam na sobie...
Rozdział XXXIX - Powód
Lucy po powrocie do domu sięgnęła do szkatułki po kartkę papieru i piórem zaczęła spisywać wszystkie zmiany, które w niej zaszły tego dnia. Zwróciła uwagę nawet na najmniejsze szczegóły zachowania i odczucia. Wiedziała, że coś było z nią nie tak i doszła tylko do jednego:
- Ze mną jest już koniec. – zaszlochała i położyła głowę na biurku. Gdy już się wypłakała schowała trochę mokrą przez łzy kartkę do szkatuły, gdzie kiedyś leżały listy do jej mamy. Teraz wszystkie trafiły do swej właścicielki, która na całe szczęście żyła. Następnie Lucy udała się do łazienki, gdzie miała nadzieje, że kąpiel da jej pewne ukojenie, jednak to jak się później okazało, nie pomogło.
Zasmucona walnęła się na łóżko i starała się zasnąć.
Rozdział III - Dowód niewinności
Nagle poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swojej. W lustrze pojawiła się postać, z troską wypisaną na twarzy.
- Powinieneś zapomnieć. Przykro mi to mówić, ale Natsu… to wspomnienie cię niszczy.
- Myślisz, że tak łatwo zapomnieć? – warknął i spojrzał na nią zwężonym wzrokiem.
- Tak. A ja ci mogę w tym pomóc – powiedziała spokojnie, ignorując jego wściekle wyglądające, pionowe źrenice. Udało jej się spleść swoje palce z jego i przez krótki moment stali w absolutnej ciszy, trzymając się za ręce. – Wystarczy, że zamkniesz oczy.
LVIII - Klucz do wyjścia
Wpadł do mieszkania. Zrobił tyle hałasu, że Happy prawie nie stracił głosu przy szczekaniu, a Suna spadła z niezbyt wygodnej kanapy wprost na podłogę. Nieprzytomnym wzrokiem podążyła za chłopakiem, by w końcu po chwili wydusić z siebie:
- Natsu! Gdzie byłeś?!
- Mam plan! – ryknął szczęśliwie i trzasnął drzwiami do pokoju.
Suna wdrapała się z twardej podłogi na kanapę, a następnie przetarła zmęczone oczy. Kiedy kobieta ziewnęła ogarnęło ją wielkie zmęczenie i ignorując dziwne zachowanie syna po prostu poszła spać.
Suu, żyjesz. xD
OdpowiedzUsuńTak. xD Jeszcze tak. XD
Usuń