Rozdział IV - ???
Fragment: Patrzę, jak Natsu opróżnia moją lodówkę i szlag mnie trafia. Ten idiota zje wszystkie zapasy i na pewno nie przyjdzie mu do głowy, żeby je uzupełnić.
- Zostaw to! - Próbuję mu odebrać kawałek ciasta, ale moje próby są bezsensowne. Wszystkie te książki o duchach, które mówią, że mogą one poruszać przedmiotami jedynie siłą woli, również kłamią. Ten kretyn ma szczęście, gdyby było inaczej, na jego głowie rozbiłby się już z co najmniej z tuzin talerzy.
- Natsu, rozpal pięść. Muszę usmażyć jajka.
Odwracam głowę i ze zdziwienia puszczam trzymaną przez Smoczego Zabójcę szarlotkę, a szczęka opada mi do podłogi. W naszą stronę leci Happy z patelnią w łapkach, zatrzymuję się tuż nad Natsu.
Rozdział XVIII - Zakłopotanie
He? – teraz biedny człowiek już nic nie rozumiał – Ale… jest pan emigrantem?
- Tak … przybywam z bardzo daleka, aż z tych krain …
- Trochę jesteś dziwny. – Rzekł gospodarz podczas wycierania umytych kufelków. Na chwilę odwrócił się, by odłożyć przedmiot na miejsce, gdy z powrotem spojrzał na osobnika w płaszczu, ujrzał dwóch wysokich wojowników, którzy stali nad nim, mając dziwnie rozbawione miny.
- Nie chce się gadać!? - krzyknął jeden tuż nad uchem przybysza.
- Tak. – Odpowiedział cicho – Dlatego proszę o chwilę spokoju. - Mężczyźni popatrzyli się na siebie chwilę, a następnie wybuchli śmiechem.
Dum spiro, spero - dopóki oddycham, nie tracę nadziei. END+ niespodzianka (One-shot +18)
Mimo wszystko musiała przyznać, był cholernie przystojny. I bardzo młody.
- Wita...
- Kim jesteś, Panie Zboku?- spytała kompletnie ignorując jego przywitanie.
- Kimś, kto zaraz wyrwie ci język jeśli jeszcze raz mi przerwiesz.- powiedział spokojnie, poprawiając się na fotelu.- A więc jeszcze raz...
&.&.&
- Umieram i nie chcę aby mi przeszkadzano!!- krzyknął podrywając się jednocześnie do pozycji siedzącej.
Staruszek wiedział, że jego wychowanek tak łatwo nie odpuści. Załamany i winny oparł czoło o drzwi. Dostał gęsiej skórki przez zimną powierzchnię.
- Natsu...Jeśli nie otworzysz to licz się z konsekwencjami. Otworzysz? Odkąd już nie wpadasz na zebrania przytyło mi się, bo cały czas coś podjadam.
- Nieeeeeeeeeeeee!!
- No co! Każdy będzie kiedyś gruby! Każdy!
Rozdział XIV - Sługa jego to KONIEC
Lucy położyła zebrane dokumenty na podłodze, oparła się o fotel i utkwiła wzrok w jednym punkcie. Te puste oczy patrzyły wciąż zastanawiając się, jak wielkim potworem był jej ojciec.
- Phi. – Zaśmiała się cicho - Jestem żałosna. Ten świat spada na psy, wszystko okazuje się być takie, jakie nie powinno być. To wszystko, ile Natsu, Gajeel by przeżyli gdyby nie Igneel i Metalicana. Ciekawe ile tak naprawdę dzieci umarło. – Wstała, podeszła do barku i nalała sobie do kieliszka wina. – Czy mam powiedzieć Natsu? – zadała sobie to pytanie, nie potrafiąc szczerze znaleźć na nie odpowiedzi – Chyba nie… - Upadła z powrotem na podłogę – Co mam zrobić?! – krzyknęła, roniąc łzy z oczu – Co ktoś taki jak ja może zrobić?! – chwilę pomyślała – Nic … - to jedyna odpowiedź, jaka w tamtym momencie przyszła jej do głowy.
Rozdział V - Komplikacje
- Ayaaaaaaaaaano!! Byłaś świetna! - krzyczała blondwłosa magini tuląc do siebie dziewczynę.
- Tori....dusisz mnie...
- Oj. Wybacz. Jak tam twoja noga?
- Da się znieść - odpowiedziała i poszła do najbliższego siedzenia sycząc z bólu.
- Jasne jasne bo ci uwierzę - tym razem głos zabrała Midori - Hiro idź bo Akiego i resztę.
- Czemu ja?
- Czemu się pytasz ?! Może dlatego, że przez ciebie Ayano nie może teraz chodzić ?! - Inu też miała coraz mniej cierpliwości.
- Dobra już idę - westchną ciężko i poszedł. Jednak los chciał, że nie musiał iść daleko, bo cała reszta gildii przyszła "odwiedzić" czerwonowłosą.
- Jak twoja noga - zapytał białowłosy chłopak zaczynając leczenie.
- Mówiłam już. Da się żyć.
- Żyć to sie może da, ale chodzić już nie - powiedział i zwrócił się do mistrzyni - Będziemy musiel znaleść kogoś na jej miejsce.
Rozdział IV - ???
Śnił mi się, jestem przerażona.
Spojrzał na szatynkę. Wyglądała na całkiem szczęśliwą. Wyciągnęła właśnie szklankę w stronę Cany po kolejną dolewkę.
- Uspokój się, smarkulo – warknął w jej kierunku. – Nie wyzdrowiałaś jeszcze, Porlyusica mnie zabije, jak się dowie.
- Spokojnie, mistrzu! – odparła za nią Cana. – Pani Porlyusica zajmuje się chłopakami i Wendy, cała wasza piątka zamieniła się wczoraj w kolorowe pochodnie. – Widząc jego wyraz twarzy szybko się poprawiła. – Nikomu nic nie jest. Dziadek Makarov tylko zerknął i powiedział, że będziecie żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o kulturalne wyrażanie się pod notkami. Nie chcę żadnego chamstwa ani kłótni. Nie toleruję także spamu pod notkami. Jeśli masz blog związany z M&A Fairy Tail, to zapraszam do poczytania regulaminu i do zakładki "zgłoszenia".
Pozdrawiam!