Rozdział II (Rozdział Drugi) "Broń, zaufanie i masakra deszczowego dnia"
"— Meredy, idź przodem — poprosił uprzejmie Fernandes. — Chcę trochę z Haruką porozmawiać.
Obie kobiety się zdziwiły. Oczywistym było, że Meredy wiedziała o niewielkiej skłonności Jellala do jakichkolwiek rozmów. A broń po prostu zdążyła już to zauważyć i niecodzienna decyzja mężczyzny wzbudziła w niej zaskoczenie, ale też i swego rodzaju obawę. Młodsza czarodziejka rzuciła mimochodem kiedyś, że Jellal nie potrafi kłamać. Ale czy był w stanie kłamstwo rozpoznać?
Haruka powoli skinęła głową. Nie mając większego wyboru, Meredy energicznie zaczęła iść z przodu. Próbowała zająć głowę myślami o czymkolwiek innym, co nie było związanie z blondynką, ale gdzieś jednak cały czas przewijała się troska o więzioną przez tyle lat broń.
Przez chwilę oboje milczeli. Jellal uważnie śledził każdy najmniejszy ruch Haruki — uciekające przed jego wzrokiem spojrzenie, lekkie drżenie rąk, które nieudolnie próbowała ukryć pod granatowym płaszczem, i płytki oddech.
— Co się z tobą dzieje, Haruka? — zapytał w końcu. Próbował nie brzmieć pretensjonalnie, nie chciał, by poczuła, że w jakikolwiek sposób ją obwinia. Podczas tych kilku dób, kiedy byli na siebie w pewien sposób skazani, zdążył dostrzec, że dziewczyna miała tendencję do niesłusznego zrzucania na siebie odpowiedzialności.
— Naprawdę nic się nie stało, Jellal — odpowiedziała chwilę później, próbując opanować drżenie głosu. — Czuję się po prostu… trochę zmęczona.
Słaba wymówka, ocenił w mgnieniu oka mężczyzna. Sam nie był lepszy, niejednokrotnie próbował oszukać w podobny sposób Erzę, Ultear czy Meredy, ale znały mężczyznę na tyle dobrze, by nakryć go na kłamstwie. I tak jakoś podświadomie czuł, że Haruka była ulepiona z podobnej gliny, co on.
(...)
— Lisanna… — szepnęła płaczliwie, zalewając się łzami.
Chwilę później do miejsca masakry dotarł Elfman."
Rozdział: IV. "Zamieszanie"
"Gajeel jedynie uniósł kącik ust ku górze, słysząc, jak furgonetka Lyona zaczyna tyłem wjeżdżać w uliczkę, żeby zaparkować tuż obok tylnego wejścia do klubu ze striptizem.
- Co to ma być?! - wzburzył się drugi. - Zabierać stąd tą puszkę! To prywatna droga!
- Ale mamy przesyłkę. - Po raz pierwszy odezwał się kieszonkowiec, a ochroniarze spojrzeli po sobie.
- Jaką, kurwa, przesyłkę?
Redfox machnął dłonią, by poszli za nim, a kiedy to uczynili, stanął wraz z nimi przed tylnymi drzwiami pojazdu.
Te, po krótkiej chwili hucznie się otworzyły, ukazując siedzącego tam z UZI Vastię, który zaśmiał się gardłowo.
- A taką, głupie chuje! - ryknął, mając ich na celowniku. - Gleba, ale już! I bez żadnych numerów! - warknął, odbezpieczając broń."
IV - Zwiastun śmierci
" Kiedy tak leżał, zmęczony, a może po prostu znudzony, wydawał się być zwykłym młodym mężczyzną. Przechodząc obok niego na ulicy, z pewnością bym nie pomyślała, że jest jednym ze Smoczych Zabójców. Po tym wszystkim, co zdarzyło mi się o nich usłyszeć to miałam całkiem inne wyobrażenie na ich temat.
— Jeśli chciałaś mi powiedzieć tylko to, to możesz sobie już iść — powiedział cicho.
— Chciałam cię też przeprosić — dodałam natychmiast, zwracając na siebie jego uwagę. W tym słabym świetle zobaczyłam błyszczącą, głęboką zieleń jego oczu, które teraz się we mnie intensywnie wpatrywały.
— Za co?
Westchnęłam, uśmiechając się przyjaźnie.
— Nie mamy prawa mieszać twojego życia z błotem. Nasze problemy są tylko nasze i musimy sami sobie z tym poradzić.
Przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, po czym powoli się wyprostował i leniwie przeciągnął, unosząc ręce nad głowę. Potem przerzucił jedną rękę niedbale przez oparcie krzesła.
— A poradzicie sobie?"
IV
"Gajeel chciał ją zatrzymać, przed tym zanim wyskoczy przez okno, niestety było za późno, czarnowłosy zmienił swój ubiór na bardziej komfortowy. Wyskoczył przez okno i pognał za zapachem swojej przyjaciółki, on doprowadził go na wielką polane. Zobaczył tam niebiesko włosa, której wzrok był zwrócony ku górze. Zrobił to samo, a tam dwa duże cielska ze skrzydłami walczące ze sobą. Jeden stwor, który okazał się być smokiem wylądował nieopodal nich, teraz widzieli, że jego łuski są stalowe. Oboje rozpoznali by je wszędzie, a w szczególności Gajeel, ten smok, który go znalazł, wychował i porzucił nareszcie wrócił. Oboje patrzyli na gada z niedowierzaniem, nie wiedzieli co zrobić. Nawet nie wiedzieli czy „on” wie, że oni są za nim. Metalicana zmienił swoją formę na ludzką, odwrócił się w stronę dwójki magów i powiedział…"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o kulturalne wyrażanie się pod notkami. Nie chcę żadnego chamstwa ani kłótni. Nie toleruję także spamu pod notkami. Jeśli masz blog związany z M&A Fairy Tail, to zapraszam do poczytania regulaminu i do zakładki "zgłoszenia".
Pozdrawiam!