niedziela, 17 sierpnia 2014

Nowe rozdziały




Rozdział XLII - "Moja nienormalna narzeczona"
 - A twoje przydupasy przynajmniej wiedzą o co chodzi?
- To nie przydupasy, tylko przyjaciele. - poprawił kapłankę chłopak, zanim Natsu zdążył się na nią rzucić. - wiedzą...raczej większość. - dodał zniżonym głosem.
- To jest jeszcze coś więcej?! - jęknął Natsu, po czym w akcie bezradności rozłożył się plackiem na podłodze. - Już boli mnie głowa...
- Nic dziwnego, skoro zamiast mózgu masz ciężarek na sznurku, by ci głowa na boki nie latała.
- Niech cię!
Już po chwili obaj chłopcy turlali się po ziemi, wymieniając co jakiś czas ciosy i wyzwiska. Tak bardzo wczuli się w swoją walkę, że nawet nie zauważyli jak przewrócili znajdujące się w pomieszczeniu świeczniki, które zrzuciły z małego ołtarza zapalone świeczki, przez co papierowo-drewniane ściany zajęły się ogniem.[...}
- Do czego wy mnie zmuszacie... - jęknęła dziewczyna o morskich włosach, po czym wstała, złożyła dłonie jak do modlitwy zamykając jednocześnie oczy. Po chwili uniosła ręce przed siebie, wydając jednocześnie intonację, dalej nie otwierając oczu. Jej włosy powoli uniosły się i zaczęły falować, jakby były na wodzie. W tym momencie spod jej stóp wypłynęła stróżka wody i zaczęła sunąć w stronę pożaru. W rozprzestrzeniający się ogień uderzyła fala wody, gasząc go zostawiając jedynie lekki zapach soli.
- Ta, to może przedstawię was jeszcze raz. - Gray odchrząknął, po czym usiadł wyprostowany. Średnio interesował go fakt, że siedzi właśnie na nodze Smoczego Zabójcy. - To Umineko. Opiekunka tej świątyni. Kapłanka Wody i Władczyni Wód Oceanu. Strażniczka Wrót Między Wymiarowych. Oraz - niestety - moja nienormalna narzeczona.


Rozdział X - Niespodziewane
- Ojej, jak tu pięknie!!! - powiedziałam z błyskiem w oczach widząc miejsce do którego doszliśmy.
Duże jeziorko odbijało w sobie światło słońca powoli chylącego się ku zachodowi, a gałązki wierzby płaczącej rosnącej obok delikatnie powiewały na delikatnym wietrze.
- Co to za miejsce? - spytałam oniemiała że chłopak akurat tu mnie przyprowadził.
- Podoba ci się? Przychodzę tu zawsze kiedy mam coś do przemyślenia, lub chce pobyć sam. Dobrze mi się tu myśli... - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- A teraz masz coś do przemyślenia?
Graya widocznie zaskoczyło to pytanie, jednak odpowiedział:
- Owszem mam... Ale nie wiem czy mam czas się zastanawiać...
- Rozumiem...


Rozdział VII - Muzyka vs Słowo
Przez cały lot do jamy Music'ki ciągle płakałem. Tak... Płakałem jak małe dziecko, któremu uciekł balonik. Tyle, że łzy spływały mi z oczu z powodu śmierci Paroli. Teraz już jedynym śladem po mojej chwili słabości były czerwone oczy. Jednak nie chciałem wejść do jamy Music'ki, ponieważ poznałem parę dziewczyn i to była masakra. W ich głowie tylko ciuchy i nawet pobawić się z nimi nie dało się, bo sukienkę pobrudzą.
- Wchodź- powiedziała Music'ka do mnie i popchnęła lekko w stronę jej jamy. Nie mając wyboru wszedłem, a w środku ujrzałem łóżko, kanapę, sofę i szafę. " Pewnie jest pełna ubrań wychowanki Music'ki" pomyślałem. Dopiero po dłuższym czasie spostrzegłem, że na kanapie siedzi fioletowo włosa dziewczyna czytająca książkę, a ja nie mając co innego do zrobienia usiadłem obok. Mai czując jak ugina się lekko mebel automatycznie... przywaliła mi w nos.
- Au- jęknąłem i złapałem za bolące miejsce. Dopiero wtedy spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem, skrzywiła się i przewróciła swoimi fioletowymi oczami.- Też nie jestem zadowolony tym, że tutaj jestem...-
- Eh... Mógłbyś się zamknąć czy mam Ci pomóc?- warknęła powracając do czytania. Wtedy zrozumiałem, że jest inna niż tamte zakupoholiczki.
- Nie boję się Ciebie, katarynko- odpowiedziałem fioletowo włosej.


Rozdział XXXVIII- Intruz
Machinalnie chwyciłam się jego dłoni. Dłoni, w której szukałam pocieszenia jak małe dziecko w swojej rodzicielce. Jego długie palce splotły się z moimi, a mocny, pewny uścisk dał mi chwilę złudzenia, że już nigdy nie puści. Jego dotyk roztaczał ciepło na mojej skórze. Nasze złączone dłonie wyrażały więcej niż potok słów, nie musieliśmy ich używać, by nawzajem się rozumieć. To, co zawsze chciałam usłyszeć. Teraz otrzymałam potwierdzenie. To, jak mnie delikatnie trzymał i z jaką czułością to robił. Nie potrzebowałam nic więcej by zrozumieć, że i on mnie kocha.
Musiałam przyznać, że wyraźnie wyczuwałam to, iż wykonuję coś, co od dawna pragnęłam. Niespokojny puls i serce bijące we własnym, nierównym rytmie- to się chyba czuję, gdy wypełnia cię miłość.
Pora działać.
Pora nie wypuszczać szczęścia, która znajdowało się w zasięgu moich dłoni. Pora zaakceptować powód, dla którego żyję. Pora zatracić się w tym pragnieniu i przestać dopatrywać się czegoś wyszukanego. Ale…


Rozdział VI - Fantascic Dream
 W pewnym mieście znajduje się gildia zwana Fantascic Dream, która została założona kilkanaście lat temu przez maga. Ideą tej gildii było rozwijanie swoich umiejętności, pomaganie sobie nawzajem, wspieranie się w trudnych chwilach oraz przede wszystkim spełnianie najskrytszych marzeń. Liczyło się także bogactwo, które Fantascic Dream zbierało od zawsze w swoim skarbcu mieszczącym się głęboko pod gildią. Mistrzem gildii jest pewien człowiek zwany Jacob Gold – mężczyzna bez jednej ręki, któremu nie przeszkadza to w powiększaniu bogactwa czy planowaniu niecnych celów. Szczerze powiedziawszy członkowie gildii są dla niego jedynie jak pionki do gry.
Aktualnie w gildii panowała całkiem przyjemna atmosfera. Magowie rozmawiali, wygłupiali się, a co niektórzy popisywali się swoją magią. Wszystko wydawało się być takie dziecinne, zabawne.
— Jesteś całkiem śmieszny! – odezwała się niska dziewczyna.
— Sama jesteś śmieszna Violett – warknął na nią nieprzyjemnie mężczyzna o dobrze zbudowanym ciele. – Mogłabyś się wreszcie przestać ze mnie nabijać. Poza tym nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie widzisz tego? – Zakpił z niej.
Mężczyzna odwrócił się w przeciwną stronę i spojrzał na innego osobnika płci żeńskiej – piękną Charlotte. Violett bardzo to zabolało, bo sama chciałaby mieć to spojrzenie tylko dla siebie. W głębi duszy cierpiała od zawsze, ale nie dawała po sobie tego poznać. Musiała udawać twardą. Przecież taką ją zawsze chcieli widzieć.
Violett przeszła obojętnie obok reszty przyjaciół i usiadła jak najdalej od nich. Wpatrywała się w herbatę, która była jeszcze ciepła. Ona też by chciała być piękna jak Charlotte, ale niestety, nie była i nigdy nie będzie.
— Jestem beznadziejna – wyszeptała. – Wiem, że mam rację – westchnęła.
Nagle uderzyła głową o blat stołu. Z wściekłością w oczach popatrzyła na ukochanego, który sam rozpoczął bójkę. To Lucas, bo tak miał na imię chłopak, „niechcący” uderzył ukochanego Charlotte. Z tego wszystkiego smutna Violett postanowiła z magii tworzenia zrobić różę, różę z lodu, która po chwili roztopiła się. Wypiła do końca herbatę i obserwowała towarzystwo.
W gildii pojawiła się nagle osoba, której wszyscy się od zawsze bali i nie był to Jacob Gold, ale Madelyn Shaw, zastępca mistrza, a to oznaczało tylko kłopoty. Violett przełknęła głośno ślinę i wpatrywała się w szczupłą sylwetkę młodej kobiety.


Rozdział III
"Moje mięśnie błagały o jakiś leczniczy balsam, przynoszący w magiczny sposób ukojenie. Czułam, że byłam słaba i nie potrafiłam nic na to poradzić. Nie dość, że psychicznie nie czułam się na siłach, to jeszcze moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Próbowałam podnieść rękę, ale nie potrafiłam, po prostu. Sama nie wiedziałam, jak mi się mogło udać poprzednim razem. Przekręciłam głowę, spoglądając na swoją dłoń. Same skóra i kości, czyżby było aż tak źle? Moje poruszanie nogami opierało się teraz wyłącznie na subtelnym rozchyleniu ich. Nie byłam w stanie usiąść, podeprzeć się na łokciach, choć niemiłosiernie chciałam się uwolnić z tego łóżka.
Ach, najbardziej bolesna, mimo wszystko była moja nieświadomość. Obawiałam się, że dalej śpię. Mój rozum szeptał jednak cichutko: Rozejrzyj się!"


Rozdział VII " Niechciana przeszłość "
Obudziła się nieświadoma tego, gdzie się znajduje i co się stało. Powoli podniosła się do siadu i zaczęła porzypowinać sobie fakty. Igezyska Magiczne....walka...ona i Juvia......mgła...
- Już się obudziłaś?- z zamyślenia wyrwał ją głos. Pamiętała...znała go aż za dobrze.
- A nich cię Shiro!! - odwróciła się gwałtownie - Masz mi zaraz wszystko pięknie wyśpiewać! Co kombinujecie tym razem?! Gdzie jest Juvia !? - krzyczała na chłopaka ze złością. Nadal nie modła uwierzyć, że ponownie znajdzie się w tym miejscu..w tym pokoju. W budynku, w którym wracały wszystkie bloesne wspomnienia... wracała przeszłość, której nie chciała.
- Oj no nie denerwuj się tak twojej przyjaciółce nic nie grozi - odparł sopkojnie chłopak.
- Ona jest moją...
- Jest twoją przyjaciółką.  Nie zapomniaj, że wiemy o tobie wszystko księżniczko - odpowiedział i wyszedł z pokoju. Dziewczyna ciężko westchnęła. Jej szmaragdowe oczy zaszkliły się od łez. jej przyjaciele na pewno się teraz martwią. Z resztą nie tylko oni. Fairy tail pewnie też nie jest zachwycone, że ktoś porwał Juvię...
Na dodatek nie miała pojęcia co robić. była całowicie bezradna. Wiedzia, że jedyne co musi wymknąć się z tego okropnego budynku. Ale nie sama. Wcześniej znajdzie swoją kuzynkę..


Rozdział XIII. Nikt nam nie powiedział...
-Taaak, już od dawna chciałam cię o to zapytać. Mówiłaś coś o Polowaniu w Minstrel...
-Polowaniu w Minstrel? A co ty tam robiłaś?! - Laxus faktycznie był niecodziennie pobudzony, bo darł się od samego rana, psiocząc najpierw na gorąco, później na Graya, a na koniec na długą nieobecność Przybłędy.
-Zwiedzałam okolicę, ćwoku. A co można robić w Minstrel? A w ogóle to nie jest wasza sprawa. -Dziewczyna wzruszyła ramionami i uznała temat za zamknięty.
-Jesteśmy... przyjaciółmi? - podsunął Laxus, ku uciesze Majnu i niezadowoleniu Red.
-Mów za siebie.
-Nie rób z tego tajemnicy, jak się wygadasz to będzie lżej, nie?
Siedząc w wieczornym słońcu na tyłach gildii wyczerpani po ciężkim treningu magowie mieli czas by rozmawiać i niecodzienną chęć, by dowiedzieć się czegoś o dziewczynie ze Wschodu. Naina wydawała się otwartą i sympatyczną osobą, z uśmiechem wysłuchiwała innych, ale osobiście milczała na temat swoich przeżyć w Al-Karibie, nie powiedziała ani słowa na temat dawnego życia nawet Majnu, który z całego grona znał ją najdłużej.
Niebo przybrało piękną lawendową barwę nad błękitną wodą, od której ciągnął przyjemny chłód. Tafla jeziora kilka metrów przed nimi była regularnie mącona przez Laxusa, który uparcie puszczał kaczki, wyszukując wokół siebie płaskich kamieni wprawnym okiem.
-Minęło pół roku od naszej wyprawy... - zaczęła cicho, jakby nie była pewna, czy wolno jej mówić, lecz gdy nie usłyszała protestu, podjęła na nowo, z szybszym biciem serca, coraz żywiej, gestykulując dosadnie, ściągając brwi lub wygładzając zmarszczki, jakby to wszystko, o czym mówiła, rozgrywało się właśnie na jej oczach.


Rozdział XXXIV - Czasami nieodpowiednia chwila potrafi być zabójcza
 Wracała do swojego mieszkania tą samą trasą, którą wcześniej szła do dawnego „domu”. Czuła się okropnie. Całe jej życie było zlepkiem niepowodzeń, a żeby było jeszcze gorzej, ona sama niszczyła życie innym. Chciała, by to wszystko mogło się już skończyć, ale nie wiedziała, jak może to uczynić. Miała marzenia, pragnienia i gdy już wydawało jej się, że może żyć, tak jak chce, wszystko znowu się rozsypało i zniszczyło. Nie mogła mieć swojego życia, gdyż wciąż na jej drodze stawały przeszkody, których nie mogła pokonać tak łatwo.
Gdy dotarła do swojego domu, postanowiła się pośpieszyć. Wiedziała, że nie ma czasu, a w tym przypadku każda minuta się liczyła. Zakładnicy z banku, czy Erza… Wszyscy byli zdani teraz jej łaskę.


Rozdział XXVI - Kraina
7 miesięcy później

Dotarli na miejsce. Cali i zdrowi. Stali dookoła barierki oglądając przepiękny krajobraz świata, do które wkroczyli. Błękitne wody pływające po niebiańskich wysepkach, czyste, zielone lasy pełne kwitnących drzew, kwiatów i najdziwniejszych roślin. W powietrzu, na lądzie i wodzie przewijały się dotąd nieznane człowiekowi gatunki zwierząt.
- Piękne – stwierdziła Lucy, zachwycając się widokiem, który mogła ujrzeć. Jednak najpiękniejsza rzecz Krainy Żywiołów, miała się dopiero ukazać oczom podróżników.
– Nieeeeesamowite. – Wszyscy wyłupili oczy widząc majestatyczną górę, której szczytu oko ludzkie nie mogło ujrzeć. Lód okrywający całą górę był tak piękny i czysty, że wydawał się lśnić w zachodzącym słońcu. Wszystko było piękne, wszystko było stworzone przez naturę i nie zniszczone przez człowieka. Wydawało się, że to najpiękniejszy dar Boży, jaki człowiek był w stanie zobaczyć.

Nowe rozdziały pozwoliłam sobie wstawić poza uzgodnionymi dniami, bo jak widzę, jaka cisza tutaj ze strony pozostałych dziewcząt, to szlag mnie trafia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o kulturalne wyrażanie się pod notkami. Nie chcę żadnego chamstwa ani kłótni. Nie toleruję także spamu pod notkami. Jeśli masz blog związany z M&A Fairy Tail, to zapraszam do poczytania regulaminu i do zakładki "zgłoszenia".
Pozdrawiam!

w y s z u k a j

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów